Tytuł: Smak miłości
Autor: Agnieszka Maciąg
Zdjęcia: Agnieszka Maciąg i Robert Wolański
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 328
















Kiedyś, będąc u rodziców, obejrzałam w jednym z programów śniadaniowych (w domu nie oglądam TV, no chyba że sporadycznie kanał Minimini) rozmowę z  panią Agnieszką Maciąg na temat jej doświadczeń kulinarnych. Powiem szczerze, że bardzo zaciekawiła mnie wypowiedź gościa. Pani Maciąg tak barwnie mówiła o przeróżnych daniach, pachnących przyprawach i aromatycznych olejach, że niemal czułam te zapachy w powietrzu. Kiedy więc przeglądałam nowości wydawnicze i natrafiłam na książkę pani Agnieszki Maciąg "Smaki miłości" natychmiast ją zakupiłam. 
Nie posiadam w domu zbyt dużo książek kucharskich. Ta jednak jest wyjątkowa. "Smak miłości" to prawdziwa skarbnica kulinarnych pomysłów, to opowieść o gotowaniu, ale też z powodzeniem może konkurować z najpiękniej wydanymi albumami.
Alexander od wielu tygodni jest członkiem publicznej biblioteki. Pierwszy raz trafiliśmy tam przypadkiem, w zimowe popołudnie wracając ze żłobka. Bibliotekę mamy po drodze do domu, i któregoś dnia Mały siedząc w wózku, wskazał palcem i powiedział: "tam". Nie mieliśmy jakiś konkretnych planów na popołudnie tego dnia, dlatego weszliśmy. Od tego czasu to nasz stały piątkowy rytuał. Początkowo Alex zainteresowany był tylko zabawkami, które tam znalazł. Wiadomo nowe (mimo, że bardzo zniszczone, rozwalone) to ciekawe. Z czasem sam zaczął wybierać dla siebie książeczki. 



Tytuł oryginału: The Midwife’s Confession
Tłumaczenie: Agnieszka Barbara Ciepłowska
Stron: 472
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka











Po pierwszą książkę  Diane Chamberlain sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Kiedyś, będąc w Empiku, na półkach z nowościami znalazłam książkę "Sekretne życie CeeCee Wilkes". Zdecydowałam się na zakup, bo opis książki był całkiem zachęcający. Oczywiście nie żałuję! a co więcej - kupiłam kolejne książki tej autorki.
Nad zakupem odpowiedniego rowerka biegowego zastanawialiśmy się bardzo długo. Już jesienią zeszłego roku Alexanderek przejawiał chęć jazdy na takim sprzęcie. Ilekroć na placu zabaw pojawiał się maluch z rowerkiem, wiedziałam, że czeka mnie ciężka przeprawa oderwania go od cudzej własności. U nas wybór odpowiedniego rowerka przypadł tacie Malucha, chociaż ostatecznego wyboru, spomiędzy dwóch modeli zaproponowanych przez męża, dokonałam sama. Wahałam się długo, zadręczając znajomych w pracy, aż w końcu ostatecznie wybór padł na taki model:
Obsługiwane przez usługę Blogger.