Mój Syn to wulkan energii, która rozpiera Go każdego dnia, dlatego jesteśmy stałymi bywalcami placów zabaw. Kiedy tylko pogoda sprzyja całe dnie spędzamy poza domem. Myślę, że to świetna sprawa zarówno dla Niego, jak i dla mnie. Zresztą co takiego można robić w domu z energicznym brzdącem, zwłaszcza mieszkając w bloku, gdzie metraż nie powala? W ciepłe i słoneczne dni pozostają place zabaw i otwarte baseny. Zawsze staram się ten czas na świeżym powietrzu wykorzystać do maximum.
Czytałam mnóstwo różnych wypowiedzi na temat tego, dlaczego rodzice z dziećmi unikają tych miejsc. Dla jednych jest to podyktowane względami higienicznymi, inni twierdzą, że to miejsce plotek, obgadywania. O ile pierwsze stanowisko jestem w stanie zaakceptować, bo sama mam sporo obaw (nie chodzi mi tu o zwykłe pobrudzenie ubrań oczywiście), o tyle drugiego nie rozumiem. Ja osobiście nie mam czasu na ploty, bo ciągle jestem w ruchu, podążam za Alexem, asekuruję Go, budujemy razem zamki lub babki z piachu, bo w końcu przyszłam tam z Nim, i dla Niego. Takie jest moje podejście do tej sprawy, ale w zasadzie ile ludzi, tyle poglądów i nic mi do tego. Cieszy mnie fakt, że teraz coraz częściej place zabaw są dobrze wyposażone i ogrodzone. Zaskakuje mnie tylko dlaczego niektóre place ustawiane są tuż przy ruchliwych ulicach, gdzie jest zerowe zacienienie, a sprzęty w moim mniemaniu niebezpieczne dla małych dzieci. Alex jest bardzo zwinnym dzieckiem i wdrapuje się na wszystkie możliwe drabinki, zjeżdżalnie, które nie są czasem w ogóle z żadnej strony zabezpieczone. Te nieliczne minusy, gubią się wśród szeregu plusów, o których chcę teraz napisać.
Wszelkie drabinki i zjeżdżalnie to ulubione sprzęty mojego Synka. Uwielbia wchodzić wysoko, wspina się jak mała małpka.
Uważam, że takie rzeczy uczą go cierpliwości (niestety, ale czasem trzeba swoje odczekać, żeby zjechać), wytrwałości, bo nie zawsze za pierwszym razem udaje się wspiąć, pokonywanie trudności i własnych ograniczeń, ale kiedy Mu się uda wdrapać tam, gdzie zamierzył wzmacnia to poczucie Jego wartości, co w konsekwencji prowadzi do podejmowania nowych wyzwań. Kiedy się wspina uczy się myślenia strategicznego, planowania ruchu (rączka tu, to nóżka tu). Taki zjazd ze zjeżdżalni wspiera rozwój koordynacji, to nauka utrzymywania równowagi czy upadania. Ja zawsze przy tych zabawach towarzyszę Synkowi, ubezpieczam Go, czy pomagam zejść z drabinek, bo wiadomo łatwiej wejść niż zejść. Sama przy tym jestem w ciągłym ruchu.
Kolejny sprzęt to huśtawki i bujaki. Alex lubił się huśtać na huśtawce kiedy był malutki, potem długo, długo nie chciał, aż do tegorocznych wakacji. Teraz jest fanem huśtawek. Maluch już coraz mniej chętnie chce korzystać z tych kubełkowych huśtawek, a częściej chce samodzielnie się bujać. Dzięki huśtaniu ćwiczy zmysł równowagi i koordynację ruchową.
Korzystanie z równoważni to też fajna zabawa, ale jednocześnie ćwiczenie mięśni nóg i nauka balansowania ciałem. Może też kształtować postawy społeczne, kiedy zaprosimy do wspólnej zabawy inne dziecko. Wówczas musi współpracować z innym dzieckiem, żeby zabawa zła pełną parą.
No i piaskownica. Tu przeraża mnie fakt, że piasek nie jest zawsze czysty. Staramy się chodzić tam, gdzie piaskownica jest ogrodzona. Razem budujemy babki, zamki, potem je burzymy, kopiemy doły i je zasypujemy, przewozimy piasek na wywrotkach, taczkach. Myślę, że te zabawy uczą Go organizacji pracy, doskonalenia precyzyjnych ruchów rąk, rozpoznawania faktur, ćwiczą zmysł dotyku, a także są świetnym treningiem wyobraźni przestrzennej. Poza tym dzięki temu kształtują się postawy społeczne, dziecko uczy się współpracy.
Na place zabaw warto chodzić, ale ciężko znaleźć takie naprawdę dobre. W naszej okolicy jest jeden taki, ale niestety szybko przemienił się w klubik mamusiek i jakoś mnie od niego odrzuca.
Lubimy chodzić na place zabaw, ale jeśli chodzi o mnie to nawet gdybym chciała poplotkować to nie ma takiej możliwości. Mam tak żywiołowe dziecko, że przez 2 minuty nie mogę usiąść na ławeczce :-)
My chodzimy często na place. Piaskownice mamy na szczęście swoją na ogrodzie więc Martynka raczej na placach się już w piasku nie bawi, co mnie cieszy bo odkąd rok temu znalazłam w jednej kocią kupę nabrałam ogromnego obrzydzenia do tych miejsc ;))
Na place zabaw warto chodzić, ale ciężko znaleźć takie naprawdę dobre. W naszej okolicy jest jeden taki, ale niestety szybko przemienił się w klubik mamusiek i jakoś mnie od niego odrzuca.
OdpowiedzUsuńu mnie jest ich całkiem sporo. Też klub wzajemnej adoracji można zaobserwować, ale ja tam nie mam czasu na takie rzeczy :)
UsuńLubimy chodzić na place zabaw, ale jeśli chodzi o mnie to nawet gdybym chciała poplotkować to nie ma takiej możliwości. Mam tak żywiołowe dziecko, że przez 2 minuty nie mogę usiąść na ławeczce :-)
OdpowiedzUsuńja mam dokładnie tak samo :)
UsuńMy chodzimy często na place. Piaskownice mamy na szczęście swoją na ogrodzie więc Martynka raczej na placach się już w piasku nie bawi, co mnie cieszy bo odkąd rok temu znalazłam w jednej kocią kupę nabrałam ogromnego obrzydzenia do tych miejsc ;))
OdpowiedzUsuńto szczęściarze, że macie piaskownice na podwórku
Usuńu nas na placu zabaw podobnie to wygląda :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTu w Nl mamy ogromny piękny zadbany bo płatny, ale to groszowe sprawy, plac zabaw. Bardzo tam lubimy chodzić.
OdpowiedzUsuńja się w Polsce nie spotkałam z płatnymi placami zabaw
Usuń