Dziś miałam przygotować post o pewnych książeczkach z Alexanderkowej półeczki, ale życie natchnęło mnie do napisania o czymś zupełnie innym. Z racji tego, że jestem osobą, która nie posiada aktualnie samochodu (prawko na szczęście mam, uff), a przemieszczać się musi, więc korzystam z komunikacji miejskiej lub z busów, na które jestem skazana, gdy wybieram się w dalszą podróż. Niestety, w większości przypadków, przypłacam to mocno nadszarpanymi nerwami. I nie jest to bynajmniej wynik nieznośnego zachowania dziecka, bo nie jest, a co więcej zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że mój syn uwielbia podróżować. Korzystał już chyba ze wszystkich środków lokomocji. Pomijam również sam komfort jazdy (a raczej wypadałoby napisać nie-komfort), stan autobusów i busów, śmierdzących ludzi (kto jeździ autobusami, coś o tym zapewne wie), bo nie o tym chciałam napisać. Mnie rozwala zupełnie inna sprawa, nie żeby tamte rzeczy mi nie przeszkadzały, ale teraz akurat chcę się skupić na zachowaniu innych podróżnych. Zawsze, ale to zawsze, mam problem kiedy podróżuję dzieckiem. Bywa, że już przed wejściem do busa (zazwyczaj problem na długich trasach) słyszę marudzenie i kierowcy, i współpasażerów. Kierowcy dlatego, że mam oprócz bagażu jeszcze wózek. Nie rozumiem w czym problem, bo przy rezerwacji informuję o tym fakcie, ale ile się nasłucham to moje. Ostatnio pan kierowca tak szarpnął ze złości moim wózkiem, że oderwał koło. Nawet przepraszam nie usłyszałam. Współpasażerowie na widok dziecka ciężko sapią, albo szepczą, że będą musieli słuchać ryku dziecka. No, ale co mam zrobić? Nie jeżdżę komunikacją bo wolę, tylko dlatego, że jestem do tego zmuszona. Ostatnio jednak (o tyle dobrze, że była to dość krótka trasa) doświadczyłam zupełnego braku zrozumienia. Już na dworcu usłyszałam wprost: "gdzie z tym wózkiem?". Zbagatelizowałam, zresztą musiałam wracać akurat tym busem, kolejny był już zdecydowanie za późno. Bus zapakowany pod korek. Upał. Klimatyzacji brak. Stoję więc z torbą, dzieckiem na rękach, które się wierci, kręci, chce pić, chce jeść. Obok na siedzeniach prawie sami młodzi ludzie! Uciekają wzrokiem w drugą stronę, że niby nie widzą. Ok, moje dziecko, mój wybór, że jadę, ale ludzie ogarnijcie się!!! Gdzie się podziała jakaś empatia, kultura osobista? Rozumiem, każdy pasażer zapłacił za bilet i chce siedzieć, ale nie pomyślisz młody chłopaku czy dziewczyno, że możne za parę lat TY będziesz w takiej sytuacji? Naprawdę taki jesteś zmęczony, że stanie pół godziny to wyczyn ponad twoje siły? W głowie się nie mieści, że można być tak obojętnym. Ja osobiście nigdy nie miałam problemu z ustąpieniem miejsca, było to dla mnie oczywiste. W końcu pewna stojąca obok mnie Pani zapytała wprost: może ktoś ustąpi miejsca? Jak makiem zasiał, aż z końcowego siedzenia poderwał się starszy pan.
Mam chyba wyjątkowe szczęście, bardzo rzadko na nieuprzejmych ludzi trafiam...ale słyszę o tym sporo. To przykre, że większość młodzieży jest tak mało empatyczna. Wydaje mi się, że mają zwyczajnie rodzice zapominają o nauce dobrych manier. A może zbyt długo trzymani są w domu, niczym w złotej klatce i nie mają jak nauczyć się obycia wśród innych ludzi...
Z komunikacji miejskiej korzystam na szczęście sporadycznie i nie pamiętam jakichś szczególnie niemiłych sytuacji, ale dobrze wiedzieć, że takie są na porządku dziennym i lepiej się przygotować psychicznie :) Pozdrawiam!
No niestety :( Co prawda nie jeżdżę komunikacją miejską ale sprawa tyczy się również kolejek w sklepie czy w urzędach. Kiedy byłam w ciąży wokół pełno było ludzi, którzy nie zauważali mojego wielkiego brzucha. :/
Na szczescie angielskie autobusy sa przystosowane dla inwalidow i matek z dziecmi. Wewnatrz sa nawet specjalne miejsca wydzielone na wozki, i nikt nie robi problemow jak w Polsce, ze wsiada matka z wozkiem....
W komunikacji miejskiej to i tak jest całkiem nieźle z kulturą młodzieży. Ale w podmiejskich busach totalne dno. Jest tak, jak napisałaś: wchodzi matka z dzieckiem (ewentualnie osoba starsza), to młodzież, zapewne w wieku licealnym zaczyna się zachowywać tak, jak by była ślepa... Wzrok w szybę i nic nie widzą! Czasem mam ochotę przeczołgać za włosy, chociaż to nie humanitarne, aczkolwiek zapewne byłoby skuteczne. Cóż, kwiat narodu...
na chwile obecną z komunikacji miejskiej nie korzystam ale przez bardzo długi okres czasu ok 5 lat dojeżdżałam do pracy busem, pomijając w lecie brak klimatyzacji w zimie ogrzewania i zapaszki to najgorsze jest upchanie ludzi jak bydła i pisze to dosłownie bo nieraz tak przyszło mi wracać do domu. Często też po prostu nie wsiadałam i wolałam odczekać 30 minut w nadziei że następny będzie wolniejszy. O podróżowaniu w ciąży wolę się nie wypowiadać bo znieczulica jest czymś oczywistym dla młodzieży choć może to jednak brak kultury osobistej, oni nie znają tych zwyczajów. Prędzej wstanie starsza osoba niże 20-latek.
Jak ja się cieszę że nie muszę korzystać z komunikacji wszelkiego rodzaju bo zlinczowali by mi Dziecko:D na pewno na dupce by nie usiedział:D
OdpowiedzUsuńSzczęściara, ale mam nadzieję, że niedługo i ja nie będę musiała ;)
UsuńMam chyba wyjątkowe szczęście, bardzo rzadko na nieuprzejmych ludzi trafiam...ale słyszę o tym sporo. To przykre, że większość młodzieży jest tak mało empatyczna. Wydaje mi się, że mają zwyczajnie rodzice zapominają o nauce dobrych manier. A może zbyt długo trzymani są w domu, niczym w złotej klatce i nie mają jak nauczyć się obycia wśród innych ludzi...
OdpowiedzUsuńTo trichę takie przykre
UsuńZ komunikacji miejskiej korzystam na szczęście sporadycznie i nie pamiętam jakichś szczególnie niemiłych sytuacji, ale dobrze wiedzieć, że takie są na porządku dziennym i lepiej się przygotować psychicznie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa szczęście bywa i tak, że chcą pomagać ;)
UsuńNo niestety :( Co prawda nie jeżdżę komunikacją miejską ale sprawa tyczy się również kolejek w sklepie czy w urzędach. Kiedy byłam w ciąży wokół pełno było ludzi, którzy nie zauważali mojego wielkiego brzucha. :/
OdpowiedzUsuńlife is brutal
UsuńNa szczescie angielskie autobusy sa przystosowane dla inwalidow i matek z dziecmi. Wewnatrz sa nawet specjalne miejsca wydzielone na wozki, i nikt nie robi problemow jak w Polsce, ze wsiada matka z wozkiem....
OdpowiedzUsuńwiem, mieszkałam jakiś czas w Dublinie w Irlandii i tam też tak jest. Buziaki i miłego dnia :)
UsuńW komunikacji miejskiej to i tak jest całkiem nieźle z kulturą młodzieży. Ale w podmiejskich busach totalne dno. Jest tak, jak napisałaś: wchodzi matka z dzieckiem (ewentualnie osoba starsza), to młodzież, zapewne w wieku licealnym zaczyna się zachowywać tak, jak by była ślepa... Wzrok w szybę i nic nie widzą! Czasem mam ochotę przeczołgać za włosy, chociaż to nie humanitarne, aczkolwiek zapewne byłoby skuteczne. Cóż, kwiat narodu...
OdpowiedzUsuńdokładnie!!
Usuńna chwile obecną z komunikacji miejskiej nie korzystam ale przez bardzo długi okres czasu ok 5 lat dojeżdżałam do pracy busem, pomijając w lecie brak klimatyzacji w zimie ogrzewania i zapaszki to najgorsze jest upchanie ludzi jak bydła i pisze to dosłownie bo nieraz tak przyszło mi wracać do domu. Często też po prostu nie wsiadałam i wolałam odczekać 30 minut w nadziei że następny będzie wolniejszy. O podróżowaniu w ciąży wolę się nie wypowiadać bo znieczulica jest czymś oczywistym dla młodzieży choć może to jednak brak kultury osobistej, oni nie znają tych zwyczajów. Prędzej wstanie starsza osoba niże 20-latek.
OdpowiedzUsuńdoświadczyłam tego ostatnio. Nie rozumiem, przecież ich też może to spotkać!!
Usuńod paru lat nie korzystam z komunikacji miejskiej, ale jak byłam jeszcze w ciąży prawie co dzień dotykała mnie znieczulica ludzi...
OdpowiedzUsuńto żeś szczęściara, ze nie musisz korzystać z komunikacji
OdpowiedzUsuńJa czasem mzk jadę do pracy i tez zdarza się, ze nikt miejsca. Brak słów normalnie.
OdpowiedzUsuńdlatego będę uczyć synka, że ustąpić miejsca trzeba
Usuń