Uwielbiam kuchnię orientalną. Smaczne, zdrowe i w większości szybkie potrawy. Kiedy mieszkaliśmy w Dublinie (albo kiedy wpadałam tam na chwilkę) nie było tygodnia, żebyśmy nie stołowali się w Mars chinese - jeśli kiedyś będziecie w stolicy Irlandii to szczerze polecam - bądź też innych tego typu restauracjach, a było ich tam całe mnóstwo. W Polsce, przyznam szczerze, sporadycznie nam się to zdarza, może również dlatego, że nie natrafiliśmy na taką dobrą kuchnię. Tęsknię za tymi smakami, więc ostatnio mąż przygotował mi świetne danie, na które przepis podaję poniżej.
Do Liebster Blog Award zostałam nominowana przez Piwnooką oraz In mummy's world za co serdecznie dziękuję, tym bardziej że blogi te są mi bardzo bliskie. Zanim jednak przejdę do sedna, kilka
słów wyjaśnienia o samej akcji. Nominacja zawsze pochodzi od innego blogera i jest
uznaniem dobrze wykonanej roboty. Po otrzymaniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań, które ułożyła dla mnie osoba nominująca. Moje zadanie z kolei polega na nominowaniu kolejnych 11 blogów i ułożeniu dla nich 11 pytań.
Ze względu na to, że zostałam nominowana przez dwie blogerki postanowiłam odpowiedzieć na przemian po jednym pytaniu z każdych 11. A więc do dzieła!
W tym roku po raz pierwszy we trójkę piekliśmy i ozdabialiśmy pierniki. Myślę, że od tej chwili będzie to nasza coroczna, rodzinna tradycja. Ich cudowny zapach, rozchodzący się po całym domu, wprowadził nas w klimat zbliżających się świąt. Poza tym to wspaniały sposób na wspólne spędzanie czasu, świetna zabawa i frajda z efektu końcowego. Przepis na pierniki i lukier, który Wam podam poniżej nie jest mojego autorstwa, ani tez żadna tajemna receptura przekazywana z pokolenia na pokolenia, ale przepis zaczerpnięty z internetu, oczywiście zmodyfikowany przeze mnie. Muszę przyznać, że pierniczki wyszły przepyszne, o czym świadczy chociażby fakt, że mój syn, który za słodyczami nie przepada, zjadł ich całkiem sporo.