Kiedy zostaje się mamą, zwłaszcza po raz pierwszy, wydaje się, że naszemu dziecku potrzeba tony ubrań
i kosmetyków. Sięgamy wówczas po produkty najdroższe i najbardziej znane, których reklamy ogłupiają nas z każdej strony, bo takie niby są the best i cool, a dziecku przecież żałować nie będziemy.
Ja właśnie taką mamą byłam na początku. Na szczęście w porę się ocknęłam i teraz stosuję zasadę "less is more". Ekspertem od kosmetyków wprawdzie nie jestem, ale uczę się od najlepszych i zawsze czytam skład, kiedy zaopatruję moją rodzinę w kosmetyki. Przekonałam się również o tym, że niekoniecznie cena idzie w parze z jakością.
Poniżej przedstawiam kosmetyki, które stosuję do pielęgnacji mojego synka.