Zdjęcia jeszcze trochę w klimacie świąt, bo wpis początkowo miał dotyczyć jedynie grudnia, ale choróbsko pokrzyżowało mi plany. Z racji tego, że tych styczniowych ulubieńców nie było za dużo, bo pierwszy miesiąc nowego roku nie oszczędzał mnie nic a nic, myślałam i marzyłam w  nim właściwie jedynie o zdrowiu, więc połączyłam je razem. Trochę było tak, że chciałam o styczniu jak najszybciej zapomnieć, przestać myśleć o lekach, inhalacjach, totalnej niemocy. Grudzień natomiast był fajnym, bardzo rodzinnym miesiącem, który mocno mnie rozpieścił. Aktualnie mocno wyczekuję wiosny i liczę, że szybko dotrze, chociaż obecny widok za oknem tego nie zwiastuje. Zatem oby do wiosny! A teraz lecimy z tymi zachwytami ostatnich dwóch miesięcy!!!

1. KOSMETYKI


W tej kategorii właściwie dwa produkty mocno kosmetycznie rozpieściły moją skórę. Pierwszy z nich kupiłam z polecenia koleżanki. Poczytałam też o nim na internecie i sporo było pozytywnych opinii. Trochę więc też z ciekawości przy okazji zniżki kupiłam 10-minutową terapię złuszczającą PHLOV, która okazała się super produktem. Nie potrzebuję jakiś mega drapaków, a ten peeling wystarczająco dobrze ściera i w konsekwencji pozostawia skórę wygładzoną, lekko zaróżowioną, przyjemnie odświeżoną. Duże plusy również za kremową konsystencję i piękną, orzeźwiającą kompozycję zapachową. 



Do mycia twarzy przez ostatnie miesiące codziennie używam łagodnego i jednocześnie bardzo skutecznego żelu do mycia twarzy marki Shy Deer. Z ich kosmetykami jest mi zdecydowanie po drodze. Żel bardzo dobrze, dokładnie i szybko rozpuszcza makijaż bez jakichkolwiek podrażnień oczu czy skóry. Po jego użyciu nie czuję dyskomfortu w postaci ściągniętej twarzy. Jest bezwzględny dla tuszu do rzęs (nie używam wodoodpornego) i pozostałych kosmetyków kolorowych, pozostawiając skórę naprawdę doczyszczoną, miękką, nawilżoną. Właśnie skończyłam kolejne opakowanie, ale z całą pewnością do niego wrócę, bo jest wspaniały. 

2. DYFUZOR




 

Nie wiem jak to się stało, że wcześniej nie odkryłam dobroci płynących z posiadania dyfuzora olejków eterycznych. To prezent pod choinkę ode mnie dla mnie. Dopiero zaczynam przygodę z olejkami eterycznymi (czyli naturalnymi związkami aromatycznymi występującymi w roślinach, w ich łodygach, nasionach, korzeniach, kwiatach) i aromatoterapią. Uczę się jak działają poszczególne olejki na stan zdrowia, wpływają na samopoczucie, jak złagodzić dzięki nim napięcie by np. lepiej spać. Poza tym  "skutkiem ubocznym" używania takiego dyfuzora jest piękny zapach w domu. Ja wybrałam dla nas dyfuzor nebulizujący, który nie wykorzystuje ani ciepła ani wody, ale i tak rozprasza olejek w powietrzu dla optymalnych korzyści terapeutycznych. Mam w domu dyfuzor Organic Aromas wraz z zestawem  takich mini olejków, wśród których już mam swoich ulubieńców. Działa naprawdę bardzo cicho, posiada funkcję regulacji uwalniania olejków, wykonany jest z naturalnych produktów. O jego walorach estetycznych mogłabym również wiele napisać. Jeśli zastanawiacie się nad takim dyfuzorem, to szczerze polecam! A ten z Organic Aroma jest cudowny!

3. ŚWIECE



Świece, teraz oprócz dyfuzora, to u nas w domu must have. Nie może ich nigdy zabraknąć. Dla mnie to nieodłączny element zimowych wieczorów. Wszelkie korzenne, słodkie, czekoladowe zapachy mocno koją moją duszę. Od dłuższego czasu zamawiam świece 100% naturalne, robione ręcznie z wosku np. sojowego czy sojowo-rzepakowego, bez parafiny, parabenów, ftalanów. Takie świece są nietoksyczne. Teraz mamy w domu te z manufaktury Flame For You. Przecudnie pachną i długo się wypalają. Dodatkowo istnieje fajna opcja personalizowania etykiet (na prezent sprawdzą się idealnie). Ich zapach roznosi się po całym domu, jest wyczuwalny, ale nie mdły. Dodatkowo pięknie się prezentują :) Zajrzyjcie do nich koniecznie, również na Instagramie

4. KSIĄŻKA


W styczniu przeczytałam całkiem pokaźną ilość książek z racji tego, że czasowo byłam wolniejsza, ale o jednej, tej szczególnej,  chciałam tu napisać. "Powrót z Bambooko" Kasi Nosowskiej przeczytałam aż dwa razy. Zaznaczyłam sobie sporo fragmentów, do których z całą pewnością będę nie raz wracała. Książka jest genialna, uwalniająca, uzmysłowiła mi sprawy, które wydawałoby się są oczywiste, ale jednak nie do końca takimi są. Otwiera oczy i uszy na wiele spraw. Zabawna, czasami gorzka do bólu. Mocno mi w duszy gra! 

5. SERIAL/FILM

Jeżeli ktoś jeszcze nie widział serialu "Normalni ludzie" to zachęcam do obejrzenia. Jeden z lepszych seriali, które udało nam się ostatnio obejrzeć. Mocno prawdziwy, autentyczny! Opowiadający o dorastaniu, o trudnej miłości dwojga młodych ludzi, których drogi się splatają i rozchodzą, o uczeniu się siebie nawzajem. A w tle gdzieniegdzie mój ukochany Dublin! 


Jesteśmy również bardzo oczarowani filmem z 2018 roku Only You. Bardzo zwyczajny, prawdziwy, życiowy, nieprzesłodzony, mocno intymny, wzruszający i zapadający w pamięć. Pokazujący, że miłość czasem niespodzianie przychodzi, ale potem trudno ją utrzymać, wymaga pracy i poświęceń. Film opowiada historię miłości starszej kobiety i młodszego mężczyzny, którzy bardzo pragną mieć dziecko, ale pomimo usilnych prób, nie udaje im się to. Czy w takiej sytuacji ich relacja przetrwa?


Równie piękny, prawdziwy, życiowy i wzruszający okazał się film Ani słowa więcej. Pokazuje budzącą się miłość pomiędzy dwojgiem dojrzałych osób. Oboje mają już za sobą nieudane związki. Eve nawiązuje  w tym samym czasie też bliższą znajomość ze swoją klientką, która okazuje się żoną jej obecnego przyjaciela/kochanka. Niestety znajomość ta mocno rzutuje na rozwijający się związek Eve i Alberta. Co z tego wyniknie, przekonacie się oglądając film. Mnie urzekła świetnie zagrana postać Alberta przez Jamesa Gandolfini znanego z Rodziny Soprano. 
Obsługiwane przez usługę Blogger.