Na skróty
Archiwum bloga
-
►
2019
(59)
- ► października (8)
Pierwsza książka amerykańskiej mistrzyni kryminałów Lisy Gardner, którą przeczytałam ("Powiem tylko raz" - pisałam o niej TU) zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dlatego z niecierpliwością czekałam na jej kolejną powieść. Kiedy w zapowiedziach Wydawnictwa Albatros zobaczyłam "Zanim zniknęła" nie mogłam się wprost doczekać, kiedy będę miała możliwość przeczytania książki. Jestem już po lekturze, zatem zapraszam na recenzję.
Główną bohaterką kryminału "Zanim zniknęła" jest Frankie Elkin. To z pozoru zwyczajna kobieta w średnim wieku. Jednak Frankie ma bardzo nietypową pracę, a właściwie misję, otóż zajmuje się szukaniem zaginionych ludzi. Ludzi, których nie udało się odnaleźć żadnym służbom i powoli ich sprawy odchodzą w zapomnienie. Kobieta nie jest ani detektywem, ani policjantką, nie robi tego też dla rozgłosu, sławy czy pieniędzy. Szuka zaginionych osób, by pomóc rodzinom, ale też samej sobie.
Tym razem Frankie próbuje odnaleźć zaginioną nastolatkę Angelique Badeau. To młoda kobieta pochodząca z Haiti, a mieszkająca w Bostonie wraz z bratem. Angelique to dobra uczennica, pomocna osoba, więc najbliżsi są pewni, że nie uciekła z domu, że musiało jej się coś przytrafić. Od jej zaginięcia minęło 11 miesięcy, a policji nadal nie udało się nic ustalić. Wtedy do akcji wkracza Frankie.
Czy uda jej się ustalić co stało się z Angelique? Czy młoda kobieta żyje? Czego dowie się w sprawie zaginięcia nastolatki? Sprawa jest o tyle trudna, że biała kobieta zadająca mnóstwo pytań wśród czarnoskórych w najbiedniejszej dzielnicy Bostonu nie jest mile widziana. Do tego policja ciągle rzuca jej kłody pod nogi. Czy uda jej się doprowadzić sprawę do końca, nie tracąc przy tym własnego życia? Po odpowiedzi na te i wiele innych, pojawiających się w trakcie czytania pytań, odsyłam do książki.
"Zanim zniknęła" to kryminał, który czyta się z zaciekawieniem, z niecierpliwością poznania zakończenia historii. Dreszczyk emocji towarzyszy przez cały czas czytania książki. Autorka zdecydowanie potrafi budować napięcie, krok po kroku odsłaniając Czytelnikowi nowe fakty mające wpływ na całą historię. Lisa Gardner stworzyła genialnych bohaterów w swoim najnowszym kryminale, ale mnie zdecydowanie kupiła główna bohaterka.
Czekam na kolejne spotkanie z Frankie Elkin. Polecam na leniwe letnie wieczory!
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.
Jestem ogromną fanką serialu "Wielkie kłamstewka", który powstał na podstawie powieści Liane Moriarty. Przeczytałam również jej poprzednią książkę "Dziewięcioro nieznajomych" (pisałam o niej TU). Dlatego, kiedy zobaczyłam kolejną książkę autorki - "Niedaleko pada jabłko od jabłoni" nie mogłam się doczekać, by ją przeczytać.
Joy i Stan Delaneyowie to małżeństwo z pięćdziesięcioletnim stażem, które połączyła miłość do tenisa. Wspólnie założyli szkołę tenisa, która z czasem stała się jedną z najbardziej prestiżowych w całej Australii. Z powodzeniem prowadzili biznes, ale też wiodło im się w życiu rodzinnym, doczekali się czwórki dzieci, z których każde jest tak bardzo różne od siebie. Przyszedł jednak czas na zasłużoną emeryturę. Sprzedali szkołę tenisa, licząc że niebawem będą zajmować się wnukami. Dzieci jednak mają trochę inne plany. Ich dotychczasowe życie "kręciło" się wokół sportu, wiec dość trudno im się odnaleźć na emeryturze. Wiodą spokojne, zdawać by się mogło uporządkowane, stabilne życie. Pewnego razu wydarza się coś, co zaskakuje wszystkich. Joy znika. Ktoś odnajduje jej porzucony rower, telefon leży pod łóżkiem, a ostatni sms był jakiś dziwny. Dodatkowo tuż przed zaginięciem kobieta pokłóciła się z mężem zostawiając na jego twarzy ślady zadrapania.
Co się stało z Joy? Czy uciekła, czy ktoś zrobił jej krzywdę? Czy mąż maczał w tym palce, czy może tajemnicza dziewczyna, która rok temu zapukała do drzwi Delaneyów? Rozpoczyna się śledztwo prowadzone oficjalnie przez policję, ale każde z dzieci stara się na własną rękę odnaleźć matkę. Drążąc temat zaczynają odkrywać tajemnice sprzed lat, wiele spraw z przeszłości wychodzi na jaw, rzucając nowe światło na obecną sytuację. Wiele rys zaczyna pojawiać się na sielskim obrazku idealnego, kochającego się małżeństwa.
Liane Moriarty, w najnowszej książce, po raz kolejny udowodniła, że jest specjalistką od ujawniania i odkrywania rodzinnych sekretów, które skrywane są latami. Przy jej książkach nie można się nudzić. Autorka dostarcza Czytelnikowi pełnej gamy uczuć - czytając książkę można się wzruszyć, pośmiać, trochę zaniepokoić.
Niezwykle miło spędziłam czas przy tej lekturze, bo historia opisana w książce skradła moje serce. Myślę, że to idealna fabuła na kolejny serial lub film. Szczerze polecam!
Książka "Niedaleko pada jabłko" ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak Literanova i jest do kupienia TUTAJ.