Kilka dni temu szukając ciekawego thrillera natrafiłam na książkę Jasona Rekulaka "Tajemnicze rysunki". Opis książki ogromnie rozpalił moją ciekawość, więc szybko po nią sięgnęłam i dziś jestem już po lekturze, więc zapraszam na recenzję. 

Tym razem już na początku Was zachęcę do przeczytania książki, bo jest to powieść z gatunku tych trzymających mocno w napięciu, wciągających w historię z każdą stroną coraz bardziej, z zaskakującym zakończeniem. Jeżeli lubicie takie książki, to ta jest właśnie dla Was!

Jedną z głównych bohaterek thrillera jest młoda kobieta Mallory Quinn, która po przejściach próbuje ustabilizować swoje życie. Znajduje pracę jako niania na prywatnym osiedlu na przedmieściach New Jersey. Mallory opiekuje się pięcioletnim Teddym Maxwellem, a z czasem zaprzyjaźnia się z nim. Chłopczyk bardzo lubi rysować i ciągle można go spotkać ze szkicownikiem w rękach. Ma niezwykły talent. Początkowo rysuje obrazki typowe dla dzieci w jego wieku, króliki, drzewa, kwiatki, z czasem jednak rysunki stają się makabryczne. Zaczynają one łudząco nawiązywać do niewyjaśnionego morderstwa sprzed kilku lat, w którym zaginęła młoda malarka wraz z córeczką. Czy podejrzenia Mallory są słuszne? Czy to duch Anny kieruje ręką dziecka i chce koniecznie coś przekazać? Zaniepokojona, ale też mocno zaintrygowana opiekunka, postanawia odkryć prawdę. 

"Tajemnicze rysunki" to dobry, mocny thriller ze sporą garścią zjawisk paranormalnych subtelnie wkomponowanych w akcję. Genialnie skonstruowana niebanalna historia z ciekawą zagadką kryminalną w tle i wplecionymi zjawiskami nadprzyrodzonymi sprawiają, że książkę czyta się z ogromnym zaangażowaniem i ciekawością. Świetny zabieg w postaci rysunków chłopca pojawiających się między kartami powieści. Wywołują one dodatkowy dreszczyk emocji. 

Stopniowanie napięcia, dawkowanie sekretów i duszna, mroczna atmosfera grozy to zdecydowanie plusy tej książki. Niepokojący klimat sprawia, że nie raz po plecach przebiegają dreszcze. Całość podziałała na moje zmysły do tego stopnia, że później miałam problemy z zaśnięciem. Świetna rozrywka. Zdecydowanie polecam!!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka i jest do kupienia TU.



W zeszłym roku przeczytałam książkę Rachel Joyce "Marzenie panny Benson" (pisałam o niej TUTAJ), która bardzo mnie zauroczyła, dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po kolejną pozycję autorki, tym bardziej że widziałam zajawki filmu powstałego na kanwach książki. 

Tym razem podróż, a właściwie wędrówkę, wyrusza sześćdziesięciopięcioletni Harold Fry. Samotna wędrówka starszego mężczyzny przez Anglię, bez specjalnego przygotowania, bez mapy, bez ekwipunku, w znoszonych żeglarskich butach, do umierającej przyjaciółki Queenie Hennessy. Jest to również swoistego rodzaju wędrówka duchowa. Poza tym wierzy on, że w ten sposób uratuje kobietę, która kiedyś uratowała jego. Spontaniczna decyzja Harolda, człowieka, który ostatnio nawet nie opuszczał domu, przyniesie mu niezwykłą życiową odmianę. Na swojej drodze mężczyzna spotka wielu ludzi, pozna mnóstwo historii, które niewątpliwie będą miały na niego samego ogromny wpływ. Harold ma do pokonania prawie pięćset mil. Trudy wędrówki rekompensuje mu myśl, że zobaczy przyjaciółkę, w sercu ma nadzieję, że ją ocali. Czy uda mu się zdążyć zanim chora na nowotwór Queenie umrze? A może zdarzy się cud?

Fizyczna wędrówka Harolda jest swoistego rodzaju metaforą życia, bo życie to ciągła podróż przez góry, wzniesienia, doliny, w słońcu, i w deszczu, czasem w radości, a czasem w smutku. Ta podróż dla Harolda jest świetną okazją, by przyjrzeć się własnemu życiu, to też pokonywanie swoich własnych ułomności, mierzenie się z traumatycznymi przeżyciami z przeszłości. To pewnego rodzaju poszukiwanie samego siebie, pokonywanie swoich granic, dotarcie do własnego ja, a także wybaczenie samemu sobie. To też historia o przemijaniu i ogromnej tęsknocie za tym, co już nie wróci.

"Niezwykła wędrówka Harolda Fry" niesamowicie mnie urzekła. Były łzy smutku, radości i wzruszenia. Uświadomiła mi, bo tak często o tym zapominany, jak kruche jest ludzkie życie. To również powieść, która wlała w moje serce nadzieję i radość. Jest to więc książka, która niesie ze sobą ogromny ładunek emocji.

Warto wspomnieć, że powieść napisana jest pięknym językiem, więc czyta się ją z nieskrywaną przyjemnością. Mam nadzieję, ze równie dobrze będzie mi się oglądało film. Zdecydowanie polecam! 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak i jest do kupienia TUTAJ.

"Zaginiona kobieta" to moja druga przeczytana książka amerykańskiej autorki bestsellerowych kryminałów psychologicznych Mary Kubicy (o pierwszej "Tamta kobieta" pisałam TUTAJ). Dziś wiem z całą pewnością, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością aktorki. 

Shelby Tebow, świeżo upieczona i bardzo szczęśliwa mama, wybiera się pobiegać. Zostawia nakarmione dziecko z mężem i wychodzi. Niestety nigdy już nie wraca. W niedługim czasie, w tej samej okolicy ginie również Meredith i jej sześcioletnia córeczka Delilah. Czy to przypadek? Czy za zniknięciem trzech kobiet stoi ta sama osoba? 

Na lokalną społeczność pada blady strach. Mieszkańcy sennego przedmieścia obawiają się o swoje życie, zwłaszcza że policji niewiele udaje się ustalić, pozostaje bezradna. Wszystko zmienia się, gdy niespodziewanie po jedenastu latach, odnajduje się Delilah. Czy dzięki dziewczynie, która przez te lata była więziona w piwnicy, uda się ustalić, co tak naprawdę się wydarzyło? Czy na pewno wszystkim zależy, aby tajemnica ujrzała światło dzienne?

"Zaginiona kobieta" to niesamowicie wciągający kryminał, z gatunku tych nieodkładalnych, z mnóstwem fabularnych twistów zapewniających Czytelnikowi rozrywkę na najwyższym poziomie. Nie wszystko jest tutaj takie, jak na początku nam się jawi. Im bardziej zagłębiamy się w historię, tym więcej tajemnic odkrywamy, które rzucają na sprawę nowe światło. W miarę czytania narasta uczucie niepokoju i niepewności, a mroczna atmosfera tylko podsyca strach. 

Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy już blisko rozwikłania sprawy, autorka "rzuca" przysłowiową bombę, która skutecznie wyprowadza nas na manowce, ale to cecha dobrze napisanego kryminału, a takim jest właśnie "Zaginiona kobieta". Zdecydowanie polecam wszystkim fanom gatunku!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Poradnia K i jest do kupienia TUTAJ.


 

Chwilkę temu przeczytałam książkę Wydawnictwa Poradnia K "Nikomu ani słowa" (link do recenzji TU) i zaraz później znalazłam na stronie Wydawnictwa kolejne dwie pozycje, których opis bardzo mnie zaciekawił. Jestem już po lekturze "Tamta kobieta", więc na świeżo dzielę się moją opinią. 

Sadie i Will mają za sobą szereg zawirowań życiowych. Słowem małżeństwo po przejściach. Kiedy dowiadują się, że siostra Willa popełniła samobójstwo i to właśnie jemu w spadku zostawiła dom na wyspie w stanie Maine, a wraz z domem nastoletnią, siostrzenicę Imogen, którą ma się zaopiekować, małżonkowie dochodzą do wniosku, że jest to dla nich szansa. Postanawiają wraz z synami opuścić Chicago i rozpocząć nowe życie na wyspie Maine. Początek wcale nie jawi się jednak w kolorowych barwach. Dom jest stary i wymaga solidnego remontu, a Imogen jest zbuntowaną szesnastolatką. Do tego nowi przybysze wcale nie są witani przez sąsiadów z otwartymi ramionami, zwłaszcza że w niedługim czasie, w dziwnych okolicznościach zostaje zamordowana sąsiadka państwa Faust. Kto mógł chcieć jej śmierci? Kto jest zabójcą? Każdy mieszkaniec staje się podejrzanym. Sadie rozpoczyna własne śledztwo, które odkrywa szereg tajemnic. Za wszelką cenę chce dotrzeć do prawdy, tylko nie wie jeszcze jak wysoką cenę przyjdzie jej za to zapłacić. 

"Tamta kobieta" to naprawdę dobry i trzymający w napięciu thriller. Przemyślana, ciekawa i zaskakująca fabuła to zdecydowany plus tej powieści. Duszna, mroczna i bardzo niepokojąca atmosfera oraz mnóstwo zwrotów akcji sprawia, że czyta się ją z niesłabnącym zainteresowaniem. Niebanalna historia z wieloma łamigłówkami przedstawiona z perspektywy trzech osób. To jest to, co lubię. Z niecierpliwością czekam na ekranizację. 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Poradnia K i jest do kupienia TUTAJ

 

Dawno temu przeczytałam dosłownie przez jeden weekend książkę Alex Marwood "Najmroczniejszy sekret", bo nie mogłam się od niej oderwać (moją recenzję tej książki znajdziecie TUTAJ). Ochoczo więc sięgnęłam po jej kolejny thriller. Czy i tym razem było to równie pasjonujące spotkanie z twórczością autorki, co przy poprzedniej książce? Moją opinię poznacie poniżej. Zapraszam!

Mała, ale przepiękna, słowem rajska rybacka wyspa La Kastellana na Morzu Śródziemnym to z pozoru idealne miejsce do życia. Przyglądając się jednak wnikliwiej temu miejscu, odkrywamy, że bliżej mu do piekła. Ścierają się tu dwa światy. Tych bardzo bogatych, którzy innych mają za nic, i tych biednych, którzy chcą chociaż liznąć bogatego życia. Na wyspie od pokoleń rządzą surowe zasady oparte na wielowiekowych zasadach. Głównym zajęciem mężczyzn jest połów ryb, a kobiety sprowadzone są do roli matek i opiekunek ogniska domowego. W takich warunkach wychowuje się Mercedes i jej siostra. Ich rodzice prowadzą restaurację, a córki, kosztem szkoły, pomagają w niej. W ich domu twardą ręką rządzi ojciec, który nie szczędzi córkom ciosów. Dziewczyny nie znają nawet innego życia.

Wiele zmienia się, gdy na wyspę przybywa miliarder Mathew Meade, który zamarzył sobie, żeby stworzyć tutaj Nowe Capri. Sprowadza swoich bogatych znajomych i wyspa szybko traci swój dotychczasowy charakter stając się oazą luksusu, gdzie pełno ekskluzywnych jachtów, eleganckich hoteli i pięknych domów. Bogacze wychodzą z założenia, że wszystko i wszystkich można kupić. Tego samego zdania jest córka Mathew Tatiana, która kupuje lojalność i oddanie Mercedes. 

Na wyspie zjawia się również Robin, która usilnie poszukuje swojej zaginionej córki Gemmy. Wszystkie ślady prowadzą właśnie na wyspę La Kastellana. Nikt jednak nie chce jej pomóc oprócz jednej osoby, która czeka na właściwy moment. Czy zrozpaczonej kobiecie uda się odnaleźć swoje dziecko?

Duszny, gęsty i niepokojący klimat aż wyziera ze stron powieści. Szokująca historia pokazująca jak pieniądze potrafią zniewolić człowieka, uczynić go na wskroś bezdusznym i niebezpiecznie bezkarnym. Autorka nie boi się poruszać wiele trudnych i niewygodnych tematów.

"Wyspa zaginionych dziewcząt" to książka z dopracowaną i przemyślaną fabułą, z zaskakującym zakończeniem oraz ciekawymi bohaterami. Na czerwcowe popołudnia idealna! Polecam!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.


 

Nie czytam za dużo kryminałów i thrillerów polskich autorów. Mam kilku swoich ulubionych rodzimych pisarzy, do których ostatnio dołączył Wojciech Wójcik. Jego "Odmęty śmierci" czytało mi się bardzo dobrze, więc z chęcią sięgnę po kolejne tytuły. 

Każda rodzina ma swój wstydliwy sekret… można przeczytać w opisie książki. Rodzina Krystyny Kalinowskiej zdecydowanie taki skrywa. 

W niewyjaśnionych okolicznościach, po wizycie w szpitalu psychiatrycznym, ginie starsza kobieta, Krystyna Kalinowska. Po sekcji zwłok okazuje się, że została otruta. Trzydzieści lat temu w równie tragicznych okolicznościach życie traci jej mąż Julian. Powszechnie znany i szanowany człowiek. W rodzinie jednak od lat krąży pogłoska, że grób jest pusty. Wnukowie starszej pani postanawiają na własną rękę rozwikłać sprawę, tym bardziej że babcia sporo swojego majątku zapisała organizacji zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób. W toku prywatnego śledztwa na jaw wychodzi także, że Krystyna Kalinowska nie odwiedzała grobu męża, ale zajmowała się grobem zupełnie innej osoby. O co tu tak naprawdę chodzi? Kto stoi za śmiercią starszej pani? Kogo Krystyna Kalinowska przed śmiercią odwiedziła w szpitalu psychiatrycznym?

Karol i Laura krok po kroku poznają rodzinne, głęboko skrywane sekrety. Tajemnice, o których nie mieli pojęcia, zupełnie zmieniają ich spojrzenie na członków swojej rodziny. Tu nie każdy jest taki, jak nam się wydaje, że jest. 

Genialnie skonstruowana i dobrze przemyślana intryga z ciekawym zakończeniem sprawia, że nie można się oderwać od czytania. Autor sprawnie wodzi Czytelnika za nos podrzucając kolejne, mylące tropy. Ciężko więc samemu odkryć prawdę w trakcie czytania. Wielu ciekawych bohaterów, mnogość wątków, stale podsycana ciekawość, dynamiczna akcja nie pozwala Czytelnikowi na nudę z książką. 

"Odmęty śmierci" to pełna emocji, zaskakująca i nietuzinkowa powieść, do przeczytania której serdecznie Was zachęcam.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka i jest do kupienia TUTAJ.

Kilka miesięcy temu przeczytałam pierwszą książkę Daphne du Maurier "Rebeka". Bardzo mi się spodobała. Kiedy więc zobaczyłam w nowościach Wydawnictwa Albatros kolejną książkę autorki zapragnęłam ją przeczytać. Jestem już po lekturze. Zapraszam Was na recenzję.

Rzecz dzieje się w przepięknej, malowniczej Kornwalii. Autorka przenosi nas tutaj, z hucznego, głośnego, pełnego przepychu, mrocznego i deszczowego Londynu. Dona St.Columb, główna bohaterka powieści, uznaje że dość ma hulaszczego, pełnego intryg i banalnych rozrywek dworu. Chce odzyskać wewnętrzny spokój, odnaleźć siebie. Postanawia więc zaszyć się z dziećmi w starej posiadłości męża, gdzie liczy na chwile w samotności. Pakuje więc walizki i kufry i wyrusza w podróż. W zapomnianej i zaniedbanej posiadłości w Navron kobieta szybko się aklimatyzuje, a co więcej daje się porwać krążącym wokół plotkom na temat francuskiego pirata plądrującym tamtejsze wybrzeże. Kiedy tych dwoje poznaje się, budzi się między nimi nić porozumienia, która z upływem czasu i każdą koleją rozmową, przeradza się w coś większego. Ich długie dysputy pozwalają Czytelnikowi poznać prawdę o czym marzy ta dwójka. 

Zakazana miłość lady Dony i francuskiego korsarza jest tym bardziej ciekawa, że są to ludzie z dwóch różnych światów. I chociaż z pozoru dzieli ich wszystko, to ostatecznie wiele łączy.  Oboje odważni, zachłanni życia, żądni przygód, marzący o prawdziwej miłości. 

Najnowsza powieść Daphne du Maurier należy do tych, w których łatwo się rozczytać. Piękny, lekki i bardzo plastyczny styl pisarki sprawia, że czytanie jest czystą przyjemnością. Strony umykają jedna za drugą. 

Historia szaleńczej miłości wywołuje burzę emocji, rozpala wyobraźnię, przenika do serca i pozostawia Czytelnika z mnóstwem pytań w głowie. Pięknie opisane krajobrazy Kornwalii sprawiają, że choć przez chwilę możemy poczuć bryzę na skórze i pobiegać po wzgórzach. 

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.


 

Kiedyś znacznie częściej sięgałam po literaturę piękną, teraz najczęściej "rządzą" u mnie kryminały i thrillery. To się jednak teraz zmieni, a duży wpływ miała na to najnowsza książka Pani Katarzyny Grocholi "Miłość w cieniu słońca", która bardzo mi w duszy zagrała. Znam twórczość Pani Grocholi, bo do dziś na półkach mam jej poprzednie książki, ale już zapomniałam jaka to przyjemność je czytać. A maj i piękne słońce dodatkowo sprawiają, że chce się czytać o miłości i przyjemnych, chociaż czasem trudnych sprawach. 

Andrew to stąpający mocno po ziemi pracownik korporacji. Cichy i skryty, trochę nieśmiały. Harriet, to wyzwolona rzeźbiarka, marzycielka. Trochę taki kolorowy ptak, z tysiącem pomysłów na minutę. Pewnego razu los ich połączył. Spotkali się przypadkiem, pewnego dnia na ulicy, przy hotelu, bo on miał wyświadczyć komuś przysługę i odwieźć ją na lotnisko. Jego serce zabiło mocniej, jej - nie do końca wiadomo, bo opowieść o miłości tych dwojga opowiedziana jest z perspektywy Andrew. Dla obojga była ona jednak ogromnym zaskoczeniem.  

To też opowieść o pragnieniu miłości i szukaniu jej. O miłości rodziców do dziecka, dziecka do rodziców, o tęsknocie, i o samotności, o zawahaniu, i chwilach zwątpienia, o potrzebie bliskości i szukaniu spełnienia w życiu. 

"Miłość w cieniu słońca" to książka, którą czyta się z rozedrganiem w duszy i  z głową pełną refleksji. Daje nadzieję i grzeje serce. Inna niż wszystkie. Wyjątkowa! Polecam, nie tylko na majowe wieczory!

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego i jest do kupienia TUTAJ.

 

Obsługiwane przez usługę Blogger.