Na skróty
Archiwum bloga
-
►
2019
(59)
- ► października (8)
Książki Harlana Cobena - zawsze i wszędzie. Uwielbiam tego autora. Ekranizacje jego książek również zawsze mi się podobają. Kiedy więc w nowościach wydawniczych Wydawnictwa Albatros zobaczyłam jego najnowszą powieść bardzo się ucieszyłam. Jestem już po lekturze dlatego zapraszam na recenzję.
Głównym bohaterem ksiazki tym rzem jest nastolatek, piętnastoletni Mickey Bolitar, który jest bratanek znanego detektywa Myrona Bolitara. Chłopiec zmaga się z trudną sytuacją życiową. Ma za sobą traumatyczne przeżycia. Na jego oczach niedawno w wypadku zginął jego ojciec. Matka chłopaka aktualnie przebywa na odwyku, gdzie zupełnie sobie nie radzi. Syn jest jej ogromnym wsparciem. Mickey Bolitar, z racji braku rodziców, którzy mogliby sprawować nad nim opiekę, musi zmienić szkołę i zamieszkać z nielubianym wujkiem.
Na dodatek w szkole bez śladu ginie jego nowa koleżanka Ashley. Mickey wraz z kolegami postanawia odszukać koleżankę, co sprawia że wpada w liczne problemy. Dziewczyna wielokrotnie mijała się z prawdą odnośnie swojej osoby. Nie była tą, za którą się podawała. Co się więc stało z Ashley? Czy uda się ja odnaleźć żywą? Co w trakcie poszukiwać uda się odkryć Mickeyowi wraz z przyjaciółmi z nowej szkoły?
"Schronienie" to ciekawie skonstruowana historia kryminalna. Wiele się tutaj dzieje, sporo niedopowiedzeń i intrygujących zwrotów akcji, które sprawiają że książkę czyta się z niesłabnącym zaciekawieniem. Ciekawie skonstruowani bohaterowie, intrygujące zagadki i duszny klimat to zdecydowane plusy książki. Dynamiczna akcja, nieprzewidywalne zakończenie, które Czytelnik pragnie jak najszybciej poznać oraz dialogi sprawiają, że książkę czyta się szybko i lekko.
Skoro przeczytałam już książkę, niebawem zasiadam do oglądanie serialu. Mam nadzieję, ze nie zawiedzie mnie i będzie równie ciekawy, jak kryminał Cobena.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.
Kolejna sierpniowa lektura już za mną. Tym razem w dosłownie dwa wieczory przeczytałam książkę Paige Toon "Nic nie rani tak jak miłość". Zdecydowanie potrzebowałam odskoku od thrillerów, dlatego "poszłam" w obyczajówkę.
Wren Elmont, to kobieta która ma u boku ukochanego narzeczonego, wspaniałą pracę architekta, cudowne mieszkanie i liczne plany na wspólną przyszłość. Wydać by się mogło - idylla. Tymczasem Wren od pewnego czasu zaczyna czuć, że w jej relacji dzieje się źle, jaki wewnętrzny głos podpowiada jej, ze jej ukochany Scott nie do końca jest z nią uczciwy. Pewnego dnia kobieta podjeżdża pod jego pracę i dostrzega, że jej mężczyzna wpatrzony jest w inna kobietę, nową współpracowniczkę Nadine. Niestety prawda okazuje się być bardzo bolesna, bo Scott oświadcza, ze to koniec i odchodzi.
To przykre wydarzenie przywodzi jej na myśl bolesne doświadczenie z przeszłości. Wraca do niej jak bumerang czas, kiedy jej ojciec zostawił jej mamę samą z dzieckiem dla innej kobiety.
Wren postanawia odmienić trochę swoją aktualną sytuację i wyjechać z Wielkiej Brytanii na lato do ojca do Ameryki, by na co dzień nie spotykać swojej byłej miłości, chce też poznać nowych ludzi i zacieśnić relacje ze swoją przyrodnią siostrą. Na farmie ojca w Indianie poznaje mężczyznę, który zaczyna ją fascynować. Anders cztery lata temu stracił ukochaną żonę i ciągle za nią tęskni. Tych dwoje łączy więc to, że oboje przeżywają stratę. Z czasem między dwojgiem pojawia się nieśmiałe uczucie, ale Wren nie wie, że mężczyzna skrywa tajemnice, które mogą zburzyć ich świat. Co takiego skrywa Andres i z czym przyjdzie mierzyć się Wren?
Historia opowiedziana w książce rozwija się nieśpiesznie, ale z każdą kartką nabiera rumieńców. Pokazuje jak miłość może być pięknym uczuciem, ale też może ranić tak dogłębnie, ze pozostawia ślady na duszy. To historia piękna, momentami bardzo ciężka i smutna, a w innych momentach ciepła, wzruszająca i dająca nadzieję.
Podobał mi się bardzo styl autorki, podobał mi się małomiasteczkowy, sielski klimat w książce, i to że nie był to cukierkowy romans rodem z Harlequina.
Przyjemnie spędziłam czas przy książce. Polecam.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.
Hipnotyzująca kobieta na okładce książki Doroty Milli zwróciła moją uwagę. Przykuła na tyle mocno, że skusiłam się na przeczytanie opisu, który z kolei bardzo mnie zaciekawił. Dawno nie czytałam książki obyczajowej ani tym bardziej romansu, więc książka "Kobieta w burzy" była dla mnie niesamowicie przyjemną odskocznią od thrillerów czy kryminałów, którym ostatnio poświęcam najwięcej czasu.
Nie czytałam wprawdzie pierwszej części Sagi nadmorskiej Doroty Milli ("Kobieta w deszczu"), ale zupełnie nie przeszkodziło mi to w lekturze. Głównymi bohaterkami powieści są trzy przyjaciółki - Aletta, Julia i Eryka. Wszystkie trzy mierzą się ze swoimi problemami i doświadczeniami, każdej los rzuca pod nogi kłody. Kobiety poznały się w trudnych dla siebie okolicznościach, gdzie wszystko się waliło i stały się dla siebie ogromną podporą.
Aletta Różańska, mieszkanka Kołobrzegu, po śmierci swojego mentora i przyjaciela otrzymuje w spadku gabinet, w którym prowadzi terapie, bo jest z zawodu psychologiem. Kocha swój gabinet, swoją pracę i pacjentów darzy ogromnym sentymentem. Na drodze do jej szczęścia staje jednak ktoś, kto chce poważyć testament i pozbawić Arlettę gabinetu. Kobieta jednak nie poddaje się, wytacza ciężkie boje, aby utrzymać gabinet i swoich pacjentów. Julia natomiast próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, uporać po rozstaniu z mężem i ułożyć sobie życie na nowo. Chce znów czuć się szczęśliwa. Tymczasem Eryka walczy o swoją karierę, swoją pozycję zawodową, a w międzyczasie odkrywa, że zakochuje się w sowim szefie.
Przyjaźń między kobietami zacieśnia się, a każda z nich walczy o swoje marzenia borykając się niejednokrotnie z depresją, niskim poczuciem własnej wartości, bezsilnością, doświadcza bolesnych upadków i dmuchających w skrzydła wzlotów. Są dla siebie wsparciem, solidarnie sobie pomagają, z determinacją walczą o swój spokój i swoje szczęście.
Rewelacyjnie czytało mi się historię o silnych kobietach, które walczą o swoje, mimo licznych przeciwności losu. Nie boją się i nie wstydzą prosić o pomoc. To taka słodko-gorzka, bardzo emocjonująca powieść o kobietach i dla kobiet napawająca Czytelnika optymizmem. Przyjemny, lekki styl pisarki sprawia, że powieść czyta się z przyjemnością. Szum morza, śpiew mew, krople deszczu uderzające w parapet sprawiają, że udziela się nadmorski klimat Kołobrzegu.
Zdecydowanie polecam i mocno czekam na kolejny tom sagi. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Luna i jest do kupienia TUTAJ.
Wakacje to wspaniały czas, bo mam wówczas zdecydowanie więcej czasu na czytanie. Chłonę więc strona za stroną, książka za książką. Umykają mi kolejne lektury w tempie niemalże ekspresowym, zwłaszcza książki które zaciekawiają od pierwszej strony, a każda kolejna tylko podsyca ciekawość Czytelniczą. Tak było w przypadku najnowszej powieści C.L. Taylor "Wrobiona", która ukazała się nakładem mojego ulubionego Wydawnictwa Albatros.
Olivia Sutherland, główna bohaterka książki "Wrobiona", to kobieta, która poślubiła niewłaściwego mężczyznę. Daniel wrabia bowiem kobietę w knucie spisku przeciwko niemu. A wszystko dlatego, że kobieta chce od niego odejść. Oskarża Olivię i wrabia ją w próbę morderstwa jego samego. Do morderstwa oczywiście nie dochodzi, ale kobieta zostaje skazana na pięć lat więzienia. Odsiaduje swój wyrok, a każdy dzień za kratami sprawia, że nienawidzi męża jeszcze bardziej i planuje zemstę. Chce na chłodno wszystko rozegrać, żeby zapłacił za to, co jej zrobił. A zrobił jej wiele, oprócz życia na wolności, kobieta utraciła również swoje dobre imię oraz dobre relacje z ukochaną córką Grace. We wszystkich jej działaniach wspiera ją przyjaciółka poznana w zakładzie karnym i nieliczni przyjaciele z czasów sprzed więzienia. Pięć lat w zakładzie karnym to wystarczająco dużo, żeby przygotować plan zemsty na nieuczciwym mężu.
Daniel jednak ma parę asów w rękawie, w tym byłą kochankę, policjantkę i osobistą trenerkę z siłowni Fit4Life, Danielle Anderson. Czy Olivii uda się dowieść, że jej mąż kłamał i czy odbuduje nadszarpniętą relację ze swoją nastoletnią już córką? Kobieta jest zdesperowana, ale też bardzo uważna, bo nie chce znów trafić za kratki. Stąpa po cienkim lodzie. Czy misternie uknuty plan się powiedzie? Czy zemsta będzie słodka?
Bardzo ciekawy pomysł na historię. Czytelnik jest tu świadkiem skomplikowanej, mocno nieczystej gry między małżonkami, gdzie jedno z nich ma zdecydowaną przewagę. Sporo tu niespodziewanych zwrotów akcji, niejasnych intryg, mylących intencji i różnorodnych bohaterów, co sprawia że historię opowiedzianą w książce czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem. Świetna intryga i umiejętnie budowane napięcie to zdecydowane plusy powieści. Bardzo polecam na leniwe, letnie popołudnia! Pozostałe recenzje książek autorki znajdziecie TU, TU i TU.
Po pierwszą książkę Guillaume Musso sięgnęłam już dobrych kilkanaście lat temu. Zakochałam się wówczas w jego twórczości i z ogromnym zainteresowaniem oraz niecierpliwością czekałam na kolejne powieści. A każda z nich utwierdzała mnie w przekonaniu, że warto czekać, bo Musso tworzy genialne powieści. Z chęcią polecałam książki autora koleżankom, więc i one stały się fankami twórczości Guillaume Musso.
Tuż przed samym moim urlopem dotarła do mnie najnowsza powieść francuskiego autora "Gdzie jest Angelique?". Umiliła mi ona godziny na leżaczku nad basenem i morzem.
Paryż, Boże Narodzenie roku 2021. Po ataku serca okryty złą sławą były funkcjonariusz policji Mathias Taillefer budzi się w szpitalnej sali. Kątem oka dostrzega grającą na wiolonczeli młodą dziewczynę, która swoją obecnością drażni mężczyznę. Wywiązuje się między nimi krótka rozmowa, dość nieprzyjemna, podczas której wiolonczelistka prosi Taillefera o przysługę, by ten przyjrzał się śmierci jej macochy, słynnej primabaleriny, której czasy świetności niestety już minęły. Według Louise Collange jej matka została zamordowana, a nie jak ustaliła policja, że był to wynik nieszczęśliwego wypadku. Mathias początkowo całkowicie wyklucza możliwość zaangażowania się w sprawę, jednak z czasem ulega prośbom Louise. Nic jednak nie ma za darmo, sam też ma prośbę do młodej dziewczyny. Czy uda im się dogadać? Czy ta dwójka, mimo grożących im niebezpieczeństw, rzeczywiście odkryje prawdę o śmierci primabaleriny?
"Gdzie jest Angelique?" to lekki thriller ze sporą ilością wątków obyczajowych. Sporo się tutaj dzieje, więc raczej przy książce nie można się nudzić. Ciekawie skonstruowana fabuła, dynamiczna, pogmatwana akcja z mnóstwem zwrotów, która pędzi jak szalona oraz stopniowo budowane napięcie sprawiają, że Czytelnik nie ma ochoty odrywać się od czytania. Chce szybko poznać zakończenie historii, które jak się okazuje, jest dość zaskakujące.
Najnowsza książka Guillaume Musso różni się trochę od jego poprzednich lektur, nie mniej czyta się ją z ogromnym zaangażowaniem i ciekawością. Sporo tutaj skomplikowanych relacji, fałszywych przypuszczeń i podpowiedzi, gry pozorów, skrywanych tajemnic, po ujawnieniu których całkowicie traci się pewność, co do obranego scenariusza zdarzeń. Przyjemny styl pisania autora sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością. Polecam, jak każdą pozycję autora!
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.