Na skróty
Archiwum bloga
-
►
2019
(59)
- ► października (8)
Z literaturą obyczajową jakoś ostatnio mi mniej po drodze, chociaż kiedyś wprost zaczytywałam się w takich książkach. Przeglądając jednak w ostatnim czasie nowości Wydawnictwa Zys i S-ka natrafiłam na powieść Żanety Pawlik "Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze". Skusiła mnie piękna okładka i opis książki. Poza tym chyba potrzebowałam odskoczni od thrillerów i kryminałów.
Główną bohaterką powieści jest Anna Piechurska. To młoda kobieta, która właśnie wraca z zagranicy, a konkretnie z Niemiec, gdzie pracowała. Dziewczyna chce rozpocząć nowe życie w kraju, w Katowicach, skąd przed kilku laty wyemigrowała, a właściwie to uciekła, by odciąć się od problemów rodzinnych oraz pozbierać po nieudanym związku. Anka z zawodu jest pielęgniarką, więc szybko znajduje pracę w zawodzie, w szpitalu psychiatrycznym. To nowe życie, o którym marzy kobieta, nie rozpoczyna się najlepiej. W pracy wchodzi w konflikt ze współpracownicą, zarabia mało, więc zamieszkuje dość obskurne mieszkanie. Nie dość tego, dawny narzeczony nachodzi i nagabuje Ankę obiecując poprawę. Jej stosunki z matką, też pozostawiają wiele do życzenia. Matka dziewczyny otwarcie krytykuje starszą córkę, a całą swoją miłość przelewa na młodszą Karolinę. Na szczęście jednak na drodze młodej kobiety pojawia się ktoś, kto pomaga jej stanąć na nogi. Czy Ance w końcu uda się ułożyć życie o jakim zawsze skrycie marzyła?
"Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze" Żanety Pawlik to powieść bardzo ciepła, pokazująca prawdziwe życie, takie jak ono jest naprawdę, bez lukrowania. Bohaterowie mierzą się z mnóstwem kłopotów dnia codziennego, ich doświadczenia życiowe są niejednokrotnie bardzo ciężkie, podejmują decyzje, z których konsekwencjami muszą się mierzyć. Autorka nie ucieka więc od trudnych tematów i bolesnych spraw, pisze o uzależnieniu od alkoholu, żałobie, samotności czy braku wsparcia od najbliższych.