Na skróty
Archiwum bloga
-
►
2019
(59)
- ► października (8)
Kiedyś znacznie częściej sięgałam po literaturę piękną, teraz najczęściej "rządzą" u mnie kryminały i thrillery. To się jednak teraz zmieni, a duży wpływ miała na to najnowsza książka Pani Katarzyny Grocholi "Miłość w cieniu słońca", która bardzo mi w duszy zagrała. Znam twórczość Pani Grocholi, bo do dziś na półkach mam jej poprzednie książki, ale już zapomniałam jaka to przyjemność je czytać. A maj i piękne słońce dodatkowo sprawiają, że chce się czytać o miłości i przyjemnych, chociaż czasem trudnych sprawach.
Andrew to stąpający mocno po ziemi pracownik korporacji. Cichy i skryty, trochę nieśmiały. Harriet, to wyzwolona rzeźbiarka, marzycielka. Trochę taki kolorowy ptak, z tysiącem pomysłów na minutę. Pewnego razu los ich połączył. Spotkali się przypadkiem, pewnego dnia na ulicy, przy hotelu, bo on miał wyświadczyć komuś przysługę i odwieźć ją na lotnisko. Jego serce zabiło mocniej, jej - nie do końca wiadomo, bo opowieść o miłości tych dwojga opowiedziana jest z perspektywy Andrew. Dla obojga była ona jednak ogromnym zaskoczeniem.
To też opowieść o pragnieniu miłości i szukaniu jej. O miłości rodziców do dziecka, dziecka do rodziców, o tęsknocie, i o samotności, o zawahaniu, i chwilach zwątpienia, o potrzebie bliskości i szukaniu spełnienia w życiu.
"Miłość w cieniu słońca" to książka, którą czyta się z rozedrganiem w duszy i z głową pełną refleksji. Daje nadzieję i grzeje serce. Inna niż wszystkie. Wyjątkowa! Polecam, nie tylko na majowe wieczory!
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego i jest do kupienia TUTAJ.